Pogoda uderzyła w ubezpieczycieli

Mariusz GawrychowskiMariusz Gawrychowski
opublikowano: 2012-04-05 00:00

To najgorszy sezon w historii towarzystw chroniących uprawy rolne. Stawiają ultimatum: wyższe dopłaty z budżetu albo podwyżka cen

Od kiedy dwa lata temu branża ubezpieczeniowa poszła po rozum do głowy i zakończyła wojnę cenową, stawki za polisy idą ostro w górę. W imię walki o rentowność.

Najpierw ceny poszybowały w przynoszącym wysokie straty sektorze komunikacyjnym. Potem ubezpieczyciele dokręcili śrubę przedsiębiorcom. Teraz przyszła kolei na rolników.

Wszystko przez gigantyczne straty, jakie branża ponosi kolejny rok na ubezpieczeniach upraw rolnych na skutek suszy jesienią oraz mrozów w ostatnich tygodniach.

— To jest najgorszy sezon w historii i powinien dać nam wszystkim wiele do myślenia — mówi Piotr Narloch, prezes Concordii, jednego z czterech towarzystw, które sprzedają polisy rolnicze (pozostałe to PZU, TUW TUW i HDI).

Gorzej niż przed rokiem

Już rok temu jego firma alarmowała, że z każdego złotego zebranego ze składek musiała wypłacić cztery w odszkodowaniach. Katastrofa na polach uderzyła także w pozostałych ubezpieczycieli.

— Stan przezimowania upraw jest gorszy niż w ubiegłym roku i dwa lata temu. Co gorsza, sytuacja może się jeszcze znacznie pogorszyć — mówi Halina Cieślak, dyrektor biura ubezpieczeń rolnych w TUW TUW.

Według niej, najgorzej jest w województwie kujawsko-pomorskim, w którym uległo zniszczeniu 90 proc. zasiewu zbóż. Krytycznie jest także w województwach: lubuskim, wielkopolskim, mazowieckim, łódzkim i zachodniopomorskim.

— Ta linia produktowa generuje straty. Dlatego jesienią zakłady ubezpieczeniowe podniosą składki. W efekcie wielu rolników nie będzie stać na zakup polis — podkreśla Halina Cieślak.

To będzie oznaczało dla nich poważny problem. Zgodnie z prawem, polisy chroniące uprawy są obowiązkowe, a ich brak oznacza finansowe kary. Aby zagwarantować powszechny dostęp do polis, od pięciu lat rząd daje rolnikom dopłaty z budżetu.

Jednak w zamian blokuje ceny. Dopłaty w wysokości 50 proc. dotyczą tylko polis, które kosztują nie więcej niż 6 proc. wartości ubezpieczanych upraw.

— Dalsze utrzymywanie w sposób sztuczny stawek na niskim poziomie może spowodować, że zakłady będą oferować w systemie z dopłatami bardzo ograniczony zakres ryzyk, a szersze ubezpieczenia będą możliwe tylko na warunkach dobrowolnych — mówi Katarzyna Bem z PZU.

Poszukiwanie kompromisu

— Dlatego obecny system ubezpieczeń upraw z dopłatami z budżetu państwa wymaga dużych zmian. Jest niemożliwy do utrzymania w dzisiejszym kształcie — podkreśla Piotr Narloch.

Według niego, reforma ma pozwolić na urynkowienia stawek za te ubezpieczenia przy zachowaniu odpowiedniego poziomu dopłat. Dodatkowo konieczne jest objęcie ryzyk związanych z przymrozkami ochroną reasekuracyjną ze strony budżetu, tak jak to ma miejsce w przypadku suszy.

Jak ustalił „Puls Biznesu”, Polska Izba Ubezpieczeń rozpoczęła pracę nad wspólnym stanowiskiem branży, które zamierza przedstawić Ministerstwu Rolnictwa.

— Zależy nam na wypracowaniu wspólnie z resortem takich zmian, by polisy były jednocześnie dostępne dla rolników i nie przynosiły strat ubezpieczycielom — mówi Konrad Rojewski, przewodniczący podkomisji ubezpieczeń rolnych w PIU. Według niego, branża będzie chciała przekonać rząd do stosowania budżetowych dopłat do polis w każdej cenie. Takie rozwiązanie będzie jednak trudne do wprowadzenia, bo nie chcą go rolnicy.

Ryszard Kierzek, szef Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej, twierdzi, że spowoduje ono, iż stawki poszybują w górę, większości farmerów nie będzie stać na polisy, a zarobią na tym tylko ubezpieczyciele, którzy dostaną pieniądze z budżetu. Dlatego proponują, by dopłaty wynosiły więcej niż 50 proc.

— Rząd musi zrozumieć, że lepsze efekty, także budżetowe, daje dobrze funkcjonujący system powszechnych ubezpieczeń niż bieżące wykładanie pieniędzy na różnego typu programy ratunkowe — przekonuje Ryszard Kierzek. Resort rolnictwa twierdzi, że dostrzega problem i ma własny pomysł na jego rozwiązanie.

— Zgodnie z przygotowanym projektem zmian w ustawie o ubezpieczeniach upraw rolnych i zwierząt gospodarskich, proponujemy zwiększenie wysokości stawki taryfowej do 7 proc. i wprowadzenie umów ubezpieczeń o charakterze pakietowym — informuje Iwona Chromiak z biura prasowego ministerstwa. Ta propozycja jest jednak negatywnie oceniania przez ubezpieczycieli.

— Próg 7 proc. nadal oznacza straty. Gdyby takie rozwiązanie weszło w życie, zakłady nie byłyby zainteresowane ofertą ubezpieczeń upraw rolnych — twierdzi Konrad Rojewski.

— Kompromisowym rozwiązaniem byłoby stosowanie dopłat niezależnie od wysokości stawki, ale ograniczenie wielkości do pewnego limitu. Na przykład przy stawkach rzędu od 8 proc. do 10 proc. dopłata wynosiłaby zawsze 50 proc. z 7 proc. — sugeruje Katarzyna Bem.

Ale na razie rząd, zamiast budować system ubezpieczeń, woli dopłacać. We wtorek zdecydował o uruchomieniu specjalnego programu pomocowego dla poszkodowanych przez mrozy rolników. Na zapomogi pójdzie 140 mln zł. Dla porównania w tym roku na dopłaty do ubezpieczeń zostało przeznaczone 204 mln zł.