PTU chce chronić zieloną energię

Mariusz Gawrychowski
opublikowano: 2011-11-25 00:00

Mniej komunikacji, więcej ubezpieczeń korporacyjnych — oto plany ubezpieczyciela, który zaczyna drugie życie.

Ponad 10 lat temu Polskie Towarzystwo Ubezpieczeń (PTU) nazywało się Daewoo TU i było jednym z największych ubezpieczycieli na rynku. Dotknęły je jednak wszystkie możliwe plagi: sądowe spory właścicieli, widmo bankructwa i zarząd komisaryczny. Jednak od momentu, gdy rok temu niemiecki Goather kupił ponad 77 proc. udziałów, ubezpieczyciel wychodzi na prostą.

— Koszty transformacji będą odczuwalne jeszcze w przyszłym roku. Od 2013 r. będziemy już przynosić zysk właścicielowi. Jednak przez kilka lat nie będzie on pobierał dywidendy z PTU. Zysk będzie szedł na rozwój towarzystwa — mówi Olgierd Jatelnicki, prezes PTU.

Najważniejszym zadaniem, które stoi przed towarzystwem, są zmiany w portfelu. Historycznie w PTU panowała monokultura komunikacyjna. Jeszcze w 2007 r. ze sprzedaży polis OC i AC pochodziło 84 proc. składek. W 2016 r. współczynnik ma spaść poniżej 60 proc. i tym samym zbliżyć się do standardu rynkowego. Zmiany już widać w wynikach. Po trzech kwartałach tego roku PTU zebrało 366 mln zł, czyli tylko nieznacznie więcej niż rok temu (354 mln zł). Mimo że osiąga niewielki zysk netto, ma 9 mln zł straty na rachunku technicznym. Tyle samo co rok temu. Jednak Olgierd Jatelnicki, prezes PTU, tłumaczy, że dla spółki ten wynik wcale nie oznacza marazmu.

— W najbardziej interesujących nas ubezpieczeniach korporacyjnych wzrost przypisu wyniósł 50 proc. — tłumaczy prezes.

To właśnie sprzedaż polis dla firm ma być przyszłością PTU. Spółka nie planuje porzucić rynku komunikacyjnego, bo jest on zbyt ważny. Jednak za kilka lat chce się stać towarzystwem pierwszego wyboru dla małych i średnich przedsiębiorstw. Znalazło także niszę rynkową, w której zamierza powalczyć o fotel lidera. Chodzi o ubezpieczenia dla energetyki odnawialnej.

— Ten segment ma olbrzymi potencjał. Chcemy wykorzystać know-how Goather, który jest liderem w tego typu działalności w Europie. Inne towarzystwa już to dostrzegają i pytają nas o możliwość koreasekuracji przy ubezpieczeniu takiego ryzyka — twierdzi prezes PTU. Dodaje, że bazując na taryfikacji stosowanej na rynku niemieckim, należy szacować wartość rynku polis dla samych farm wiatrowych na kilkadziesiąt milionów złotych. Według Tomasza Kukuły z Allianza — zakładu, który ma obecnie największy portfel ubezpieczeń w sektorze odnawialnych źródeł energii na rynku — nagły wzrost inwestycji w zieloną energetykę jest już przesądzony.

— Rozwój branży OZE jest szansą dla rynku na wzrost portfela ubezpieczeń majątkowych i technicznych — podkreśla Tomasz Kukuła.

PTU sprzedała już pierwsze polisy majątkowe dla farm wiatrowych. Ma na koncie już pierwszą szkodę. W przyszłości, oprócz ubezpieczenia majątku, może także zaoferować polisę, która będzie chronić przed utratą zysków z powodu niekorzystnych warunków pogodowych. Towarzystwo rozważa również otwarcie na rynek turystyczny. Chodzi o sprzedaż gwarancji dla biur podróży wraz z polisami turystycznymi dla ich klientów. To wszystko ma zapewnić towarzystwu awans z 12. na 10. pozycję na rynku (pod względem wielkości przypisu). Na koniec 2010 r. zebrało 450 mln zł składek i od zajmującego dziesiąte miejsce MTU dzieliło go 90 mln zł przychodów. Według prezesa, w przyszłym roku przypis ma solidnie przekroczyć 0,5 mld zł. Możliwe, że PTU czeka rebranding. Jak zaznacza Olgierd Jatelnicki, jeszcze nie zapadły żadne wiążące decyzje.