Tematem roli państwa w gospodarce zajęli się uczestnicy ostatniego spotkania Executive Club. Nic dziwnego — premier Donald Tusk wyraźnie wskazał w exposé, że w ciągu najbliższych kilkunastu lat państwo na pewno nie będzie się wycofywać z biznesu.
— Państwo zawsze będzie obecne w gospodarce. Dlatego trzeba stworzyć czytelne reguły jego uczestnictwa — uważa Jacek Socha, partner PwC oraz były minister skarbu. Dlatego pomysł rządu, obejmujący stworzenie państwowego wehikułu Inwestycje Polskie (IP) oraz zaangażowanie w prywatyzację Banku Gospodarstwa Krajowego, budzi pewne oczekiwania. Bo reguł wciąż mało.
— Ważne będzie to, jak IP zostanie prawnie i statutowo zabezpieczone przed zawirowaniami politycznymi. Poza tym zastanawiam się, jak uregulowana zostanie kwestia nadzoru inwestorów nad pieniędzmi powierzonymi BGK — zauważa Igor Chalupec, prezes firmy inwestycyjnej Icentis, były prezes PKN Orlen.
Prawne wątpliwości ma Leszek Koziorowski, partner w kancelarii Gessel.
— Obawiam się, że projekt IP utonie, kiedy przyjdzie do ustalania szczegółów prawnych. We współczesnym świecie akty prawne takiego kalibru tworzy się niewyobrażalnie długo — podkreśla Leszek Koziorowski.
— Projekt da się uruchomić prawnie — zapewnia jednak Paweł Tamborski, wiceminister skarbu. Projekt IP budzi też nadzieje, np. w PZU.
W naszym bilansie chętnie widziałbym więcej obligacji długoterminowych, a takich na rynku jest w tej chwili jak na lekarstwo. Dlatego jeśli uda się projekt IP i zaangażowania w to BGK, będzie to miód na moje serce — podkreśla Andrzej Klesyk, prezes PZU. Menedżerowie dyskutowali też o kwestii statusu prezesa IP. Oraz sposobu jego wyboru.
— Powinno się skończyć z hipokryzją konkursów w państwowych spółkach, a zwłaszcza z wynajmowaniem drogich firm headhunterskich. Przecież w efekcie i tak wybierany jest ten, kogo wskaże skarb państwa. Róbmy to zatem otwarcie — apeluje Michał Machlejd, prezes Dalkia Polska (dawniej SPEC). Na spotkaniu poparła go większość menedżerów, ale mitygował ich Leszek Koziorowski.
— Takie podejście wymagałoby zmiany statutu spółek państwowych i KSH. Należy też mieć na względzie interesy akcjonariuszy mniejszościowych. Popieram jednak ideę odejścia od hipokryzji — niech skarb oficjalnie ogłasza swojego kandydata na szefa spółki, a rada nadzorcza — albo go przyjmuje, albo podaje się do dymisji — postuluje Leszek Koziorowski.