NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

To pole jest wymagane

XVI Europejski Kongres Gospodarczy

Transform today, change tomorrow. Transformacja dla przyszłości.

7-9 MAJA 2024 • MIĘDZYNARODOWE CENTRUM KONGRESOWE W KATOWICACH

  • 18 dni
  • 20 godz
  • 52 min
  • 45 sek

W październiku do szpitala? Do niektórych tylko w stanie zagrożenia życia

Autor: Sabina Augustynowicz/Rynek ZdrowiaOpublikowano: 20 października 2009 06:31

Prasowe informacje o wstrzymaniu planowych zabiegów w szpitalach to już niemal codzienność. Z brakiem pieniędzy na finansowanie leczenia borykają się wszystkie lecznice. Ostre reżimy finansowe wprowadzają ich dyrektorzy. Ba, ustalają nawet kary finansowe dla tych ordynatorów oddziałów, którzy przyjmą pacjentów ponad limity przewidziane kontraktami z NFZ.

W październiku do szpitala? Do niektórych tylko w stanie zagrożenia życia
Fot. Adobe Stock. Data Dodania: 16 grudnia 2022

Szpitale wyczerpawszy kontrakty czasowo rezygnują z przyjęć pacjentów, w niektórych oddziałach. Jest tylko jeden wyjątek od tej reguły: nie mogą odmówią pomocy w stanie zagrożenia życia i za takie procedury NFZ gotów jest zapłacić. Mają jednak problem z ustalaniem, co właściwie według urzędników oznacza określenie "stan zagrożenia życia". - Nie wyobrażam sobie, że to nie lekarz, a przepisy miałyby kwalifikować pacjentów - mówi nam Marian Jaszewski, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Łomży.

Na początku października minister zdrowia Ewa Kopacz zapowiedziała, że do regionalnych oddziałów NFZ trafi łącznie 516 mln złotych z funduszu rezerwowego na dodatkowe świadczenia medyczne wykonane w tym roku. Jest jednak jedno „ale”: te miliony mają być przeznaczone na pokrycie wydatków związanych z finansowaniem świadczeń z zakresu onkologii, przeszczepów oraz – właśnie – zabiegów ratujących życie.

Ostatnie miesiące roku, to tradycyjnie już okres, w którym szpitale informują o przekraczaniu limitów. Zwykle z nadzieją na ich zapłatę przez NFZ. W tym roku nadzieja jest niewielka, dlatego niektóre lecznice nie chcąc zadłużać się zapowiedziały, że będą przyjmować tylko pilne przypadki.

Definicja według Funduszu
Barbara Nawrocka, rzecznik prasowy Kujawsko-Pomorskiego Oddziału NFZ wyjaśnia portalowi rynek zdrowia.pl, że o przyjęciu pacjenta do szpitala w trybie pilnym decyduje lekarz oceniając jego stan zdrowia.

– Nagłe przypadki, zagrażające życiu, to takie, w których nieudzielenie świadczenia skutkuje śmiercią lub pogorszeniem stanu zdrowia – tłumaczy rzeczniczka powołując się na Vademecum NFZ.

Przytacza również definicję przypadku pilnego: „pilne świadczenie medyczne ze względu na dynamikę procesu chorobowego i możliwość szybkiego pogorszenia stanu zdrowia lub znaczącego zmniejszenia szans na powrót do zdrowia”.

Dodaje ponadto, że poza kolejnością powinni być przyjmowani nie tylko pacjenci w stanie nagłym, ale także zasłużeni honorowi dawcy krwi i szpiku, inwalidzi wojenni i wojskowi, kombatanci, uprawnieni żołnierze i pracownicy w zakresie leczenia urazów i chorób, nabytych poza granicami państwa. Za takie wykonane procedury, jak zapewnia Barbara Nawrocka, NFZ płaci na bieżąco.

– O tym, czy pacjent ma być przyjęty pilnie, czy też ustawiony w kolejkę decyduje lekarz, a NFZ, gdyby próbował to robić, przekroczyłby swoje kompetencje – zapewnia Barbara Nawrocka.

Pacjenci do selekcji
Dyrektorzy szpitali w jednym absolutnie zgadzają się z NFZ: to lekarz powinien indywidualnie oceniać stan zdrowia pacjenta i decydować o ewentualnym natychmiastowym przyjęciu go do szpitala lub odesłaniu do kolejki.

Marian Jaszewski, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Łomży w rozmowie z portalem rynekzdrowia.pl mówi:

– Nie wyobrażam sobie, że to nie lekarz, a przepisy miałyby kwalifikować pacjentów. Przyznaję, że bardzo trudno o selekcję pacjentów, bo nigdy nie wiadomo, jak choroba się rozwinie. Mieliśmy przypadek odesłania pacjenta, który wrócił do nas bo zasłabł, a nic nie wskazywało na taki rozwój wypadków.

Jak twierdzi Marian Jaszewski, jest wiele przypadków, w których nie sposób przewidzieć, czy pacjenci z danym schorzeniem mogą czekać. Jako przykład podaje złogi w nerkach, z którymi pacjent może chodzić latami, ale zdarza się, że nagle, bardzo szybko rozwinie się stan zapalny. Podobnie z pęcherzykiem żółciowym. Nigdy nie wiadomo, czy nie rozwinie się infekcja.

– W każdej praktycznie specjalizacji są takie przypadki. Tylko czy to są przypadki ratujące życie? Gdybyśmy mieli sieć informatyczną z prawdziwego zdarzenia, z pełną dokumentację każdego pacjenta, któremu udzielono świadczenia, łatwiej byłoby udowodnić, że został on przyjęty w trybie pilnym, bo był w stanie zagrożenia życia...

Każdy chory jest zagrożony
Stanisław Gałązka, dyrektor Samodzielnego Publicznego Szpitala Wojewódzkiego w Suwałkach, uważa, że każda osoba przyjmowana do szpitala jest w stanie zagrożenia życia lub zdrowia.

– Ustawa o zawodzie lekarza, ustawa o zawodzie pielęgniarki oraz ustawa o opiece zdrowotnej nakładają na placówki medyczne i personel określone obowiązki. Zgodnie z tymi obowiązkami, przyjmujemy pacjentów z terenu Suwlaszczyzny pilnie wymagających leczenia, innych przecież w szpitalu nie ma – konkluduje dyrektor Gałązka.

Obawia się jednak, że pół miliarda złotych wysupłanych ostatnio z rezerw NFZ trafi do specjalistycznych klinik i instytutów, a dla szpitali I i II poziomu referencyjności znowu pozostanie niewiele.

Aby uniknąć dyskusji i ewentualnych strat, powiększających długi Szpitala Wojewódzkiego we Włocławku, jego dyrektor, Bronisław Dzięgielewski zdecydował o wstrzymaniu przyjęć pacjentów.

Przypadek urazowy
– W związku z tym, że zadłużenie szpitala wynosi 2 mln złotych, a 6 mln, to zobowiązania NFZ wynikające z niezapłacenia za wykonane usługi, zdecydowaliśmy o wstrzymaniu przyjęć pacjentów – wylicza dyrektor. – Do końca roku szpital będzie zajmował się tylko tzw. przypadkami urazowymi i przyjmował pacjentów w stanie chorobowym, który wymaga zastosowania procedur ratujących życie.

Prof. Juliusz Jakubaszko, konsultant krajowy w dziedzinie medycyny ratunkowej, poproszony przez portal rynekzdrowia.pl o definicję stanu zagrożenia życia powołał się na ustawę o ratownictwie medycznym, w której jest napisane, że stan nagłego zagrożenia zdrowotnego – to stan polegający na nagłym lub przewidywanym w krótkim czasie pojawieniu się objawów pogarszania zdrowia, którego bezpośrednim następstwem może być poważne uszkodzenie funkcji organizmu lub uszkodzenie ciała lub utrata życia, wymagający podjęcia natychmiastowych medycznych czynności ratunkowych i leczenia.

Im mniej będzie pieniędzy w szpitalnych budżetach, tym zapewne częściej lekarze bedą muieli się zastanowić czy aby mają do czynienia z chorym w stanie zagrożenia życia. Bo jeśli nie – NFZ może nie zapłacić za procedurę.

W stanie zagrożenia jest niewątpliwie ochrona zdrowia. Mniej pieniędzy w kasie NFZ i wprowadzany z tego powodu reżim finansowy w większości placówek medycznych sprawia, że pacjentom wyznacza się kolejne terminy planowych zabiegów. Szpitale bowiem zadłużać się bardziej nie mogą. Niższe wpływy ze składek oznaczają, że w 2010 roku NFZ nie będzie miał dodatkowych środków i wartość kontraktów może być niższa – jak niektórzy prognozują – o 10 proc. Oby za rok znowu nie okazało się, że część szpitali wyczerpała kontrakty i jest w identycznej sytuacji, jak te placówki, w których lekarze zajmą się pacjentami tylko wtedy, gdy ci zostaną zakwalifikowani jako „przypadki urazowe”.

Nie przegap najważniejszych wiadomościObserwuj nas w Google NewsObserwuj nas w Google News
Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum